Milczący świadek – Goleniowska ofiara Stanu Wojennego

Goleniowska ofiara Stanu Wojennego, Historia pobicia, a następnie śmierci GRZEGORZA LUKS – zamordowanego przez oprawców z pod znaku Milicji Obywatelskiej w Goleniowie.  Miał wtedy 19 lat.

Notka z życiorysu :

Wieczorem 29 sierpnia 1986 r. odprowadzał kolegę na dworzec w Goleniowie. Został bezpodstawnie zatrzymany przez patrol MO i skatowany na komisariacie. 31 sierpnia 1986 r. trafił do szpitala. Zmarł 14 stycznia 1987 r. w wyniku odniesionych obrażeń wewnętrznych. Od 1 września 1986 r. miał rozpocząć pracę i dorosłe życie. Sąd w Szczecinie skazał milicjanta winnego pobicia na dwa lata więzienia, ten jednak nie stawił się do odbycia kary.

Tyle lakoniczna informacja ze strony IPN.

Szerszy opis tego faktu przynosi notatka prasowa Kuriera Szczecińskiego z wystawy dotyczącej zakatowania Grzesia która odbyła się w Żółtym Domku w Goleniowie w 2008.r.

Dziewiętnastoletni Grzegorz Luks w nocy z 29 na 30 sierpnia 1986 r. został bez żadnego powodu zatrzymany przez milicjanta, skuty i przewieziony na komendę. Tam, w obecności dwóch innych milicjantów, wciąż zakuty w kajdanki został brutalnie pobity pięściami, a potem skopany butami w brzuch przez Andrzeja Sereja – milicjanta, który dokonał zatrzymania. Skutkiem pobicia były bardzo poważne obrażenia wewnętrzne, które doprowadziły do śmierci.

Od początku władze starały się nie dopuścić do wyświetlenia prawdziwego przebiegu zdarzeń. Próbowano stworzyć wrażenie, ze śmiertelne obrażenia G. Luksa były skutkiem upadku po pijanemu, nie zaś pobicia przez milicje. Mataczyli goleniowscy milicjanci i ich przełożeni. Lekarze, którzy dowiadywali się od pobitego o przyczynach jego cierpień, odmawiali pomocy i fałszowali dokumentacje medyczna. Goleniowscy sędziowie uchylali się od rozpatrywania sprawy o pobicie przez milicje.

Dwa lata później wyrokiem Sadu Wojewódzkiego w Szczecinie Andrzej Serej został skazany na dwa lata pozbawienia wolności, lecz kary nie odbył – podobno nie można było ustalić adresu jego zamieszkania. Żadne sankcje nie dotknęły dwóch milicjantów, którzy byli świadkami pobicia. Jeden z nich wciąż jest policjantem w Goleniowie, drugi spokojnie doczekał policyjnej emerytury. Jedynym pozytywnym efektem tego procesu jest wskazanie winnego śmierci Grzegorza Luksa oraz osób, które próbowały go chronić.

– Grzegorz Luks nie był żadnym działaczem opozycyjnym, ale jego śmierć jest ważna – mówił na dr Marcin Stefaniak, dyrektor szczecińskiego oddziału IPN. – Niewątpliwie był on bowiem ofiara systemu. Ten, kto go pobił wiedział, ze może to bezkarnie zrobić. A to, co działo się potem pokazało, ze milicja, prokuratura i sady te bezkarność próbowały zagwarantować.

P.S.
Grzesia pamiętam jak przez mgłę, znałem go z widzenia. Jak to w naszym mieście bywa , był kumplem moich kumpli. Był starszy o rok. Wydaje mi się, że dość często widziałem go na dworcu PKP.
Doskonale pamiętam jak koledzy opowiadali , że czaili się na ul. Armii Czerwonej  (dzisiaj ul. Pocztowa) na tego s….wysyna, który go pobił. Opowiadali, że podobno przenieśli go do Stargardu Szczecińskiego oraz o tym jak konsekwentnie lekarze w Goleniowie odmawiali przyjęcia Grzesia po pobiciu do szpitala. Podobno dopiero interwencja Św.P.  doktora Sorysa zadziałała. Ile w tym było prawdy i na ile pamiętam po 35 latach , sam już nie wiem.

Andrzej Bugajski

 

Biuletyn IPN – Stan Wojenny oraz Lista Ofiar Stanu Wojennego

 

Podobny artykuł

Dodaj komentarz