Ogromna tragedia na jeziorze Dąbie w okolicy Lubczyny, zatonęła łódź z siedmioma marynarzami, którzy płynęli do Szczecina. Pięciu utonęło, obraz ogromnej bezmyślności na bazie oryginalnych dokumentów.
-Tak zapewne brzmiałby tytuł i początkowy opis tragedii w dzisiejszych czasach
Ten tragiczny wypadek zdarzył się na jeziorze Dąbskim w dniu 05 lub 06.04.1946 r. Minęło więc 74 lata od tamtego tragicznego w skutkach wypadku, w którym śmierć poniosło, aż pięciu marynarzy będących milicjantami. Wydarzenie miało miejsce na początku tworzenia się państwowości na ziemiach, które zostały włączone w obręb Państwa Polskiego po konferencji pokojowej w Poczdamie w 1945 roku.
Fragment mapy z 1945 roku z ówczesnymi nazwami miejscowości
Zanim dokonam podsumowania i opisu wydarzenia, przedstawiam oficjalne i oryginalne raporty milicyjne z tamtego okresu.
Oto raport M.M.O. na ten temat
Odpis
Szczecin, dnia 8 kwietnia 1946 r. Komenda Rejonu Morskiego Milicji Obywatelskiej w Szczecinie Sekcja Służby Śledczej L. dz.946-s/46 Do Wojewódzkiej Komendy M.O. Wydział Śledczy w Szczecinie RAPORT. Dnia 6.4.1946r. – siedmiu marynarzy jak : Kom. Post. M.M.O.w Lubczynie Dębski Bolesław, Grajek Stanisław, Bednarski Włodzimierz, Wiśniewski Piotr, Chrzanowski Franciszek, Gach Józef i Strzemieczny Mieczysław wypłyneli zaglówką z Lubczyna do Szczecina po prowiant. Z powodu silnego obciążenia żaglówki przez 7-miu marynarzy i 150 kg ryb oraz lekkomyślność maryn. Grajka Stanisława, który absolutnie nie miał pojęcia o sterowaniu, żaglówką . Na skutek silnego wiatru i nieumiejęt- ności sterowania, żaglówka wywróciła się i zatoneła. Powiadomiony post. M.M.O w Lubczynie, natychmiast wysłał 3 łodzie na ratunek z bazy rybackiej /rybacy narod. niemieckiej/. Gdzie zostali wyratowani : marynarze Gach Józef i Strzemieczny Mieczy sław pozostałych 5 maryn. utoneło.- Jak okazało się żaden z nich nie umiał pływać. Miejsce zatonięcia łodzi wraz z marynarzami znajdowało się 3 km. od bazy rybackiej. Łodź zatoneła na głębokości 9 m. topielców nie wyłowiono ze względu na brak sieci włokowych. Patrol post. M.M.O. patroluje wybrzerze, ponieważ są tam wiatry półno- cne przewidziane jest że za kilka dni ciała zatopionych woda wyrzuci na brzeg rejonu post. M.M.O. w Lubczynie.-
/-/ podpis nieczytelny /Koper Stanisław Za zgodność, Szczecin dnia 26.06.1946r. Komendant Rejonu Morskiego M.O. /-/ podpis nieczytelny /Walczak, por./
Pieczęć okrągła: Rzeczpospolita Polska Komenda Rejonu Morskiego Mil. Ob. w Szczecinie.- Za zgodność z oryginałem odpisu stwierdzam 1.X.46 Z-ca Szefa Wydziału Personalnego podpis nieczytelny ( ) Wasiński Z. chor. Pieczęć okrągła Rzeczposp Polska Komenda M.O. woj. Szczecińskie |
Pisownie starałem się zachować taką jak na raporcie.
Kolejnym takim dokumentem, na który udało mi się natrafić, to jest zaświadczenie o zatrudnieniu jednego marynarza , który zginął w tej tragedii.
A oto treść dokumentu:
Szczecin 2.V.1946r.
Komenda Rejonu Morskiego Milicji Obywatelskiej w Szczecinie L.dz. 632/S/46 ZASWIADCZENIE Komenda Rejonu Morskiego M.O. w Szczecinie stwierdza, że strz. G R A J E K Stanisław , był funkcjonariuszem tut. Komendy i pełnił służbę w tut. Komendzie jako milicjant, następnie rozka- zem K-da Rej. Morsk. M.O., został przydzielony do Lubczyna na funkcje milicjanta II=go Posterunku M.M.O. w Lubczynie i tamże poniósł śmierć w dniu 5.kwietnia 46r. Grupa uposażenia wyżej Wymienionego była w stop. służb. XII. wraz z dodat. zachod. i pobierał pobory mies. 1,756 zł. ( tysiąc siedemset piędziesiąt sześć). Równocześnie stwierdza się, że wyżej wymieniony zginał śmiercią tragiczna w Gołonogu w dn. 5.kwietnia 46r. wraz z 4-ma funkcjonariuszami tut. Komendy, przez zatopienie żaglówki,- Wyżej wspomniany funkcjonariusz pełnił służbę. od dnia 21. stycznia 1946r.- do dnia 4.kwietnia 1946.- Referant Personalny Komenda Rejonu Morskiego podpis nieczytelny /-/ Król Feliks /bosman/ |
Analizując posiadane dokumenty jesteśmy pewni, że ta zapomniana tragedia wydarzyła się z 5 na 6 kwietnia 1946r. na jeziorze Dąbskim o 3 kilometry od bazy rybackiej w Lubczynie. W wyniku bezmyślności i nieumiejętności sternika śmierć poniosło pięciu z siedmiu biorących udział w zdarzeniu marynarzy-milicjantów w tym komendant posterunku.
W ratowaniu topiących się milicjantów udział wzięli rybacy narodowości niemieckiej, którzy jeszcze nie opuścili swojej miejscowości zamieszkania czyli Lubczyny przed ich wyjazdem się do Niemiec.
Posterunek Milicji Obywatelskiej w Lubczynie był posterunkiem II Morskim M.O. Drogą dedukcji, wyciągam wniosek, że posterunek obsadzony był przez liczną obsadę co najmniej 10 milicjantów. Ponieważ siedmiu udało się po prowiant, a po wypadku pozostali podjęli akcje ratowniczą. Obsada z tak dużą ilością milicjantów w małej miejscowości jak Lubczyna po wojnie jest prawdopodobna i pewna ze względu na wałęsające się po lasach Puszczy Goleniowskiej bandy i niedobitki armii niemieckiej oraz dezerterów rosyjskich.
O tym może też świadczyć relacja Pani Wiktorii Nowakowskiej , która wraz z mężem i dziećmi przyjechała do Danowa dziś Komarowo 12. kwietnia 1946 r. – “Na początku baliśmy się nawet do Gołonogu (vel Golinowa – dziś Goleniów (przyp. red.) ) jechać w celu załatwienia jakiś spraw i zakupów, do miasta jechało się grupami lub pod eskortą Wojska Polskiego. Mieli Oni swój sztab w Danowie w budynku pod nr 6 ( budynek ten nie istnieje. za czasów niemieckich był własnością Państwa Pagel , aktualnie w tym miejscu stoi budynek oznaczony numerem 3 w Komarowie ). Strach było, wszędzie w lasach były jeszcze bandy. Jedna długo siedziała w Jankowie (dziś Ininka mała miejscowość w lesie na północny zachód od Komarowa) ” Tyle krótkiej relacji.
Wiadomo też, że Lubczyna była miejscowością, z której było się najłatwiej dostać do Szczecina tzw. drogą wodną mieszkańcom ówczesnego Gołonogu. Dlatego Milicjanci zapewne udawali się po prowiant dla mieszkańców Goleniowa. Dokumenty te są także dowodem na nieprawdziwą tezę , którą stawiają niektórzy historycy, którzy twierdzą jakoby Lubczyna początkowo nazywała się Lubczyń powołując się na stare dokumenty po 1946 roku, w których istnieje taki zapis nazwy miejscowości. Prawdopodobnie źle po prostu zapisano nazwę, z tak zwanego zasłyszenia. Dokumenty wskazują, że funkcjonariusze ówczesnej Milicji Obywatelskiej RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ borykali się z brakiem maszyn do pisania z polską czcionką i wykorzystywali poniemiecki papier w celu sporządzenia dokumentacji. Drugi dokument przedstawia nam wiedzę z pozoru prozaiczną – ile miał pensji milicjant , który poniósł śmierć w niespełna trzy miesiące od podjęcia pracy oraz jaki dodatek za pracę na ziemiach zachodnich.
Minęło ponad 70 lat od tamtej tragedii, a dzięki takim starym dokumentom możemy dowiedzieć się tak wiele. Apelujemy w tym miejscu do mieszkańców o udostępnienie nam takich właśnie historycznych dokumentów z tamtych lat dotyczących historii naszej ziemi. Dokumenty po skopiowaniu oddamy do Państwa rąk . Zwracamy się też z prośbą do Państwa , którzy Pamiętają tamte zdarzenie lub wiedzą o dalszych losach uratowanych milicjantów o kontakt z naszym portalem.
Andrzej Bugajski
foto szkwału : Raychel Sanner