Cacanki – Margaret Todd
Podobno, podczas ostatnich wyborów, w Warszawie aż 538 tys osób głosowało na Tuska! Czemu zawdzięcza on taki wynik? Czyżby zadziałały proste „obiecanki – cacanki, a głupiemu radość”?

Aż tylu ma wielbicieli w stolicy permanentny kłamca? A może zawdzięcza on ten sukces brakowi kamer w lokalach wyborczych? Wystarczyło w odpowiednim momencie dosypać głosów i zwycięstwo murowane.
W PRL-u „władza ludowa” nie musiała nawet wygrywać wyborów, bo nie miały one najmniejszego znaczenia. Wbrew jednak pozorom, władza nie miała tak łatwo. Zazdrościła Kościołowi, że ten mógł obiecywać raj dopiero po śmierci i żyjący na to szli. Komuniści obiecywali go po wykonaniu kolejnego planu, co oczywiście nigdy nie następowało, nic zresztą dziwnego, bo „plan” był niewykonalny. Ludziom żyło się coraz gorzej i zaczynali dawać wyraz swojemu niezadowoleniu.
Skończyło się „okrągłym stołem”, przy którym oszukali nas komuniści „oni tak już mają”. Ci nowi, unijni wpadli na genialnie prosty sposób. Obiecują co popadnie, nie bacząc na to, że już następnego dnia przeczą własnym słowom. Kto by tam pamiętał wczorajsze obiecanki-cacanki? Ważna jest „świetlana” przyszłość.
Czy możemy cokolwiek zrobić w czekających nas w maju wyborach prezydenckich? Brukselka zakłada, że musi wygrać Bążur, bo inaczej wybory zostaną unieważnione, jak w Rumunii. Na tym polega deklarowana przez koalicję 13 grudnia specyfika prawdziwej demokracji.
PS. Dziś obchodzę imieniny i w prezencie marzy mi się, żebyśmy, jako Polacy mieli wreszcie prawo do normalności.
Pozdrawiam i do następnej soboty
Małgorzata Todd
Strona www autorki http://mtodd.pl/