Dokładnie rok temu nasza redaktorka Kamila Chilkiewicz – Piwowarska, wraz z mężem, na wniosek dyrektora Szkoły Podstawowej nr 1 w Goleniowe, została postawiona przed sądem rodzinnym. Powodem pozwu była, zdaniem dyrektor, niepokojąca sytuacja rodzinna oraz brak należycie sprawowanej opieki rodzicielskiej nad dziećmi.

-To było jesienne popołudnie, właśnie wracaliśmy z dziećmi z zajęć pozalekcyjnych. Zauważyłam, że w skrzynce pocztowej jest jakaś korespondencja, otworzyłam skrzynkę i wyjęłam kartkę formatu A4. Ponieważ było już ciemno, po dojściu do domu i zapaleniu światła przeczytałam jej treść. Była to informacja pozostawiona przez kurator sądową z prośbą o pilny kontakt. Byłam pewna, że sprawa dotyczy któregoś z sąsiadów, bo cóż może chcieć od nas kurator sądowy. Myliłam się. Pani kurator, podczas rozmowy telefonicznej,  poprosiła o ustalenie terminu wizyty, celem przeprowadzenia, na zlecenie sądu, wywiadu środowiskowego oraz zbadanie warunków w jakich wychowujemy nasze dzieci. Byłam w szoku! Zapytałam skąd ten wniosek, w odpowiedzi usłyszałam, iż informacji udzieli sąd. Nazajutrz, mój mąż umówił nas do sądu na zapoznaje się z aktami sprawy. Wówczas runęłam ! Czytając łzy płynęły mi po policzkach, nie dowierzałam, że można być tak bezczelnie podłym, aby uderzać w niewinne dzieci. Z akt sądowych dowiedziałam się, że na przykład mój syn, we wrześniu miał brudną buzię po przyjściu do oddziału przedszkolnego oraz dwa razy, pod rząd przyszedł w tych samym ubraniu do przedszkola. Natomiast, moja córka przejawia dziwne zachowania, gdyż na świetlicy szkolnej odmawia kontaktu z rówieśnikami, którzy preferują zabawy w Squid Game. Ponadto, nie wywiązuję się ze swoich obowiązków jako rodzic ponieważ nie kontynuuję, dawno zakończonej rehabilitacji ruchowej mojego zdrowego syna. Pierwszy raz w życiu zaniemówiłam, odebrało mi mowę całkowicie. W głowie tylko jedna myśl; chronić dzieci, bronić dzieci … włączył się we mnie 100 % instynkt bronienia gniazda. Kolejne myśli dotyczył tego jak to w ogóle jest możliwe, aby nikt ze mną jako z matką nie rozmawiał wcześniej o tym co przeczytałam w aktach. Ani jednego wpisu w dziennik elektroniczny, ani jednego komentarza ze strony nauczycieli, ani jednej rozmowy z pedagog czy psycholog. Nic kompletnie, od razu pozew !

Po kilku dniach, zawitała do nas pani kurator. Przepytywała nas o wszystko, wizyta trwała prawie 3 godziny. Byłam umęczona tą kobietą. Zajrzała w każdy zakamarek, nawet do szuflad z bielizną, aby zobaczyć czy ubrania są równo ułożone. Po jej wizycie miałam nieodparte wrażenia, że nie była to standardowa kontrola, złożyłam więc wniosek do sądu o dopuszczenie dowodu w przedmiocie wizyty i kontroli drugiego organu nadzoru, czyli Centrum Usług Społecznych w Goleniowie. Sąd przychylił się do wniosku. Wszelkie kontrole wypadły pomyślnie.

Nadszedł dzień rozprawy. Do sądu stawiłam się ja i mój mąż. Ze szkoły nie było nikogo, chyba nie mieli odwagi. Co mnie ogromnie zaskoczyło, sąd w gruncie rzeczy nie rozmawiał z nami na temat naszych dzieci, nie pytał o postawione zarzuty, o brudną buzię, o odzież, o Squid Game. Pytał za to, dlaczego ja kieruję tyle zapytań do pani dyrektor szkoły. Zgłupiałam, całkiem i totalnie. Przecież jestem redaktorem, na tym polega moja praca, ja muszę pytać, co ma do tego bycie rodzicem i należyte sprawowanie opieki nad dziećmi! Zapytałam się wówczas wysokiego sądu, co to ma do rzeczy jeśli chodzi o zaniedbania jakich rzekomo się dopuściliśmy jako rodzice. Sąd wówczas dał do zrozumienia, że szkoły nie lubią niewygodnych i dociekliwych osób i aby relacje między opiekunami, dyrektor i  gronem pedagogicznym układały się pomyślnie rodzic powinien wykazywać się pokorą. Zgłupiałam po raz drugi …

Po zamknięciu przewodu sądowego, wysłuchawszy rodziców sąd orzekł, iż nie widzi żadnych przesłanek ku wprowadzaniu jakichkolwiek narzędzi prewencyjnych. Oświadczył, iż rodzice sprawują władzę rodzicielską w sposób należyty bez zastrzeżeń.

Po tym wszystkim jestem pewna, że był to precyzyjnie zaplanowany atak, mający na celu upokorzenie mnie jako matki, upodlenie mojej osoby, co miało skutkować zabraniem dzieci i przeniesieniem ich do innej placówki edukacyjnej, tak aby dyrektor mogła odetchnąć z ulgą i wyprawiać co jej się zamarzy bez jakiegokolwiek nadzoru i kontroli. Nie przestraszyłam się ! Nie ugięłam i dowiodłam, że jeśli człowiek wie co robi i wie, że ma rację żadna siłą nie jest stanie go przestraszyć !

Od tamtych wydarzeń minął rok. Dopiero teraz jestem w stanie o tym mówić …

Tak, jako zupełnie wolne, niezależne media lokalne poruszamy wiele spraw, które nasi włodarze chcą ukryć. W każdej sprawie, którą prowadzimy zachowujemy najwyższe standardy dziennikarskie. Oczywiście jesteśmy opluwani przez magistrat, wielokrotnie zastraszani pozwami, zarzuca nam się kłamstwa, brak profesjonalizmu itp. Mam ogromną nadzieję, że każdy kto przeczyta przytoczoną powyżej prawdziwą historię sprzed roku, zrozumie kto jest w tym mieście pozbawiony wszelkich zahamowań, skrupułów, zasad moralnych i profesjonalizmu.

z dziennikarskim pozdrowieniem,

Z – ca Redaktora Naczelnego Goleniów.net

Kamila Chilkiewicz – Piwowarska

Kontrola w SP 1 i znowu błąd na błędzie

Dodaj komentarz