Dziś kolejna rocznica Odsieczy Wiedeńskiej
„Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały” – pisał 13 września 1683 roku do żony Marysieńki król Jan III Sobieski. Miał rację. Zwycięstwo pod Wiedniem do dziś uznawane jest za jeden z największych triumfów polskiego oręża.
Przez ponad trzysta lat bitwa pod Wiedniem obrosła licznymi mitami. Niezwykle sugestywnie brzmi na przykład historia, że triumf nad Osmanami był Janowi Sobieskiemu pisany. W końcu jego pradziad, wuj i brat zginęli z rąk Turków lub poddanych im Tatarów, więc naturalną koleją rzeczy to on powinien ich pomścić. Miał zresztą świadomość tej misji: na grobie pradziadka, hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego, kazał wyryć napis: „Powstanie kiedyś z kości naszych mściciel”.
Jednak trzeba pamiętać, że współdziałanie Polski i Austrii przeciwko Turcji nie było dziejową koniecznością. Wprawdzie często podkreśla się fakt, że państwo osmańskie było muzułmańskie i wskazuje na rzekomą solidarność krajów chrześcijańskich, lecz w rzeczywistości możliwe były najróżniejsze konfiguracje. Przykładowo w 1675 roku cesarz Leopold I, władca monarchii Habsburgów, zawarł z carem Aleksym sojusz przewidujący współdziałanie przeciwko Turcji i Polsce. Z kolei w latach 1676–1677 Osmanowie namawiali Rzeczpospolitą do wspólnej wojny z Rosją.
W stronę wojny
Mimo tych namów nie da się ukryć, że to Turcja stanowiła w ostatnich dekadach XVII wieku największe zagrożenie dla Polski. Kiedy w 1677 roku polskie poselstwo z Janem Gnińskim na czele przyjechało do Stambułu na rozmowy pokojowe, potraktowano je pogardliwie i upokarzano na każdym kroku.
Władcy imperium nie zgadzali się na żadne ustępstwa. Chcąc złamać opór dyplomatów znad Wisły, w marcu 1678 roku ogłosili wojnę z Rzeczpospolitą i kazali Tatarom wtargnąć w jej granice. Wobec takiego szantażu polscy posłowie musieli zgodzić się na niekorzystny dla siebie pokój.
Ten popis tureckiej buty uświadomił polskim elitom, że konflikt zbrojny ze Stambułem jest tylko kwestią czasu. Zwłaszcza, że znad Bosforu dochodziły wieści o przygotowywanej wielkiej wyprawie wojennej. Nie wiadomo było tylko, które państwo miało stać się jej celem: Austria czy Rzeczpospolita.
Ponieważ nic tak nie łączy, jak wspólne zagrożenie, potencjalne ofiary tureckiej agresji 1 kwietnia 1683 roku podpisały traktat, w którym zobowiązywały się do udzielenia sobie pomocy. Zgodnie z jego postanowieniami, w przypadku oblężenia Wiednia lub Krakowa druga strona na czele wszystkich sił miała przyjść sojusznikowi w sukurs. Sobieski dobrze rozumiał, że obrona Austrii jest w jego interesie. Gdyby Osmanowie złamali potęgę Habsburgów, to następnym celem byłaby Rzeczpospolita. A żaden z sąsiadów nie kiwnąłby palcem, aby jej pomóc.
Wieść o rozpoczęciu wojny nadeszła kilkanaście tygodni później. 17 lipca 1683 roku Hans Christoph Zierowsky, rezydent cesarski w Warszawie, poinformował króla Sobieskiego, że Turcy uderzyli na Wiedeń.
„Porządek bitewny”
Realizując sojusznicze zobowiązania, główna część wojsk polskich wyruszyła z Krakowa już 14 sierpnia 1683 roku. W tym czasie trwały rozmowy, jaką właściwie należy przyjąć strategię w starciu z Turkami. Polski król optował za atakiem od zachodu, gdzie teren był górzysty i leśny, lepszy dla działań piechoty. Niezależnie od niego podobną koncepcję lansował książę Karol Lotaryński, który w pamiętnym starciu dowodził cesarskimi wojskami.
Już 3 września na zamku w Stetteldorf, około 50 kilometrów od Wiednia, odbyła się narada dowódców wojsk sprzymierzonych. Obejmowały one siły polskie, cesarskie i posiłki z Rzeszy. Według wyliczeń Jana Wimmera, wybitnego historyka wojskowości, zgrupowanie było znaczne. Z Rzeczpospolitej nadciągnęło 21 000 żołnierzy, w tym 11 200 kawalerii, 2 800 dragonów i 7 000 piechoty z 28 działami. Jednostki wystawione przez Leopolda I liczyły z kolei 22 500 osób, a wsparcie z państw niemieckich – aż 29 000!
Podczas narady Sobieski i Lotaryński przeforsowali swój pomysł, aby uderzyć od strony Lasu Wiedeńskiego. Zastanawiano się też nad kwestią ordre de bataille, czyli rozmieszczenia wojsk przed bitwą. Ostatecznie stanęło na tym, że po prawej stronie znajdą się Polacy. Lewe skrzydło zajął z kolei Karol Lotaryński z wojskami cesarskimi, a w środku umieszczono posiłki z Rzeszy. Z centrum na lewo przesunięto jedynie mocno przewrażliwionego na swoim punkcie elektora saskiego Jana Jerzego III, ojca przyszłego króla Rzeczpospolitej, Augusta II.
Gdy wszystko zostało ustalone, przystąpiono do przeprawy przez Dunaj, a następnie, 9 września, ruszono w stronę Lasu Wiedeńskiego. „Poszliśmy w imię Pańskie w nieprzebyte, jako się rozumowi ludzkiemu zdały dla ciasności dróg, kamieni i gęstych lasów, góry” – opisywał później jeden z uczestników kampanii.
Czytaj dalej na stronie https://twojahistoria.pl/2018/09/12/odsiecz-wiedenska-czy-polski-triumf-zdecydowal-o-losach-europy/
Autor: Michael Morys-Twarowski
TwojaHistoria.pl
Pingback: NASZA HISTORIA: Odsiecz wiedeńska. Czy polski triumf zdecydował o losach Europy? | Nowa Stepnica