Dwa dni temu doszłoby tu do groźnego wypadku!

Brak bezpieczeństwa wokół Szkoły Podstawowej nr 1 to temat podnoszony wielokrotnie.

Od kilku lat rodzice, uczniowie, nauczyciele mówią o tej sprawie głośno i wyraźnie. Niestety, dyrektor placówki oraz magistrat nadal pozostają w martwym ciągu, udając, że problem nie istnieje.

Nie pomagają apele, akcje, a nawet wnioski jakie kieruje Rada Rodziców do burmistrza. Może wszyscy czekają, aż dojdzie tam do tragicznego w skutkach wypadku ? Może to doda władzy skrzydeł i podkręci poczucie troski o własny “zadek” na tyle, aby zabrać się za rozwiązanie narastającego w tej przestrzeni miejskiej problemu.

Po krótce, pragniemy przedstawić Państwu incydent, do jakiego doszło, dwa dni temu przed tą placówką, na zakolu dla autobusów.

Godzina około 7:50, szczyt natężenia ruchu samochodów oraz pieszych. Wszyscy się spieszą, jest bardzo ślisko. Nagle słychać ciągły dźwięk klaksonu autobusowego, który ostro hamuje, aby nie potrącić dziewczynki wbiegającej prosto pod koła. Dziewczynka, spiesząc się do szkoły, otworzyła drzwi zaparkowanego na zajeździe dla autobusu auta i wybiegła na zatoczkę. Przerażona dźwiękiem autobusowego klaksonu, wpadła w panikę nie wiedząc gdzie ma uciekać.

Na to wszystko zareagował spanikowany ojciec, który łamiąc przepisy, zaparkował samochód na miejscu dla autobusów. Mężczyzna wyszedł z auta i zaczął krzyczeć na już wystraszone całą sytuacją dziecko.

Pytanie kto powinien być nakrzyczany i surowo ukarany ? Dziecko, które nie ma jeszcze wystarczająco rozwiniętej inteligencji przyczynowo – skutkowej, czy dorosły mężczyzna, który jest kierowcą, ma uprawnienia, a to oznacza, że jest w stanie przewidzieć konsekwencję swoich działań.

Cała sytuacja działa się na wysokości okien gabinetu dyrektora szkoły.

To nie jest odosobniony przypadek – mówi w rozmowie z nami jeden z członków Rady Rodziców. Codziennie, na tym parkingu dochodzi do sytuacji niebezpiecznych. My, jako rodzice, zgłaszamy to wychowawcom, dyrekcji, piszemy wnioski, apele do urzędu i nikt sobie z tego nic nie robi! Tu musi ktoś zginąć, albo stać się kaleką, żeby do dyrekcji i burmistrza dotarło co się tutaj dzieje – dodaje.

(red.)

Dzieci z SP 1 pragną czuć się bezpiecznie

Dodaj komentarz